Tak sobie haftuję, haftuję zarażona pasją przez sis.
Mnie osobiście moja dzierganina przypada do gustu. Teraz moje ego zostało miło
połechtane przez wujka, któremu najwyraźniej też spodobało się haftowanie,
ponieważ zażyczył sobie poszewkę okolicznościową. Ja zajęłam się stroną zdobień
uzgodnionych
pokrótce wcześniej z „klientem”, natomiast siostra przygotowała podwalinę,
czyli wykroiła i uszyła lnianą poszewkę z ekspresem. Przedstawiam zatem 21 godzin roboczych mojego haftowania. (Liczyłam bo bylam ciekawa ile mi to faktycznie zajmie czasu).
Grubsze fragmenty liter i cyfr oraz całe kwiaty wyhatowałm ściegiem prostym wypukłym na wcześniejszej fastydze. Cieńsze linie zaś sznureczkiem (ściegiem wodnym).
Okrąg wykonałam łańcuszkiem z tzw. oczkami przytrzymywanymi dla lepszej wytrzymałości. I bardzo dobrze, że siostra mi go zarekomendowała bo inaczej bym się w terminie za nic nie zmieściła.
Tak, poszewka przez wiekszość mojej pracy była pognieciona mam nadzieję, że zdjęcia na tym nie ucierpiały .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz